Dragoni Fredry
Gniew 13-15.08.2011

Niedługo po Ujściu podążylismy do Gniewu. Tam też mimo przekonań pana strużującego jakoby nikogo nie było, ani ludzi, ani namiotów, ani o dziwo, przy tym wstępie, wolnego miejsca parkingowego, odnaleźliśmy kompanów. W ciągu tych dni krótkich z nieba zamiast żaru, woda się lała, ale dragoni błota się nie boją i dzielnie w polu staneli naprzeciw wroga. Tam też prócz kul świszczących, musieli wspomnianemu błotu, zalewającemu ich z góry i z dołu podołać, a nie jeden z nich mało co butów w owym nie utracił. Wyszumiawszy się w walce biesiadę własną urządzilim i z szumiącą głową dnia następnego szczęśliwie powrócili.